8 grudnia 2013


Postanowiłam wykorzystać Świętego Mikołaja. 
W celach pedagogicznych, rzecz jasna. 

Pomyślałam, że to dobry czas na przejrzenie m-kowych zabawek. M-ka na wieść, że zabawki, książki, z których wyrosła i się już nimi nie bawi, zaniesiemy do przedszkola, bardzo się ucieszyła i ochoczo przystąpiła do pracy.

Na początku, cała dumna chodziła po domu i co chwila informowała babcię i dziadka, że ma bardzo dużo zabawek, że Mikołaj przyniósł jej nowe, więc te, którymi się bawi, zostawi w domu, natomiast pozostałe odda do przedszkola. 

Gdy już zakończyła działania PRowe i skupiła się na zadaniu właściwym, zrozumiała, że każda zapomniana, znaleziona gdzieś na dnie zabawka to najlepsza zabawka ever. W związku z tym M-ka każdą zapomnianą, znalezioną gdzieś na dnie zabawką musiała się pobawić. W efekcie okazało się, że żadnej zapomnianej, znalezionej gdzieś na dnie zabawki nie można było wrzucić do pudła, bo przecież się bawię, a oddajemy te, którymi się nie bawię. Jednak największym zaskoczeniem było, gdy M-ka na widok książeczek dla dzieci w wieku 1-2 lata powiedziała: Ohhh, to moje najulubieńsze książeczki! Czytam je codziennie!  

Żeby nie było: M-ka dobre serce ma  i w końcu pudło zabawkami zostało zapełnione ;)  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz