Jestem w pracy, szukam czegoś w torebce, oczywiście znaleźć nie mogę, więc wyciągam wszystko na biurko. Wszystko, więc również pałeczkę M-ki od cymbałek. Wywołuje to ogólną wesołość w biurze.
Wracam do domu, wołam M-kę:
Katie: Zobacz M-ko, co znalazłam dzisiaj w swojej torebce.
M-ka: Ojej, mój patyczek!
Katie: No, trochę się ze mnie dzisiaj w pracy śmiali, że go miałam w torebce.
M-ka ( pełna gniewu, tupiąc nogą): O nie! Jak mogli się śmiać z mojego patyczka?! A niech to!
Katie: Ale nie śmiali się z twojego patyczka, tylko ze mnie.
M-ka: Aha... no to dobrze.
Z pałeczki śmiać się nie można, ale z matki to tak ;)
Wyobrażam to sobie :-D
OdpowiedzUsuńŚwiadomość, że ktoś śmie się śmiać z pałeczki wywołały łzy, które zaraz wyschły, gdy okazało się, że powodem śmiechu była mama :)
UsuńNo, nie każda, jak Ty, umie się tak śmiać z siebie :))))
OdpowiedzUsuńPrawda? ;)
Usuń