23 października 2012

M-ka na placu zabaw dorwała się do takiej pochyłej ścianki do wspinaczki, po której wchodzi się trzymając za łańcuch. Dzielnie walczyła, co chwilę jednak ze śmiechem lądowała na pupie. Jakiś chłopiec zaczął biegać wokół M-ki wołając:
- A ty nie umiesz się po tym wspinać, jesteś za mała!

M-ka spojrzała na chłopca, uniosła głowę wysoko w górę i z lekkim prychnięciem zaczęła wspinać się dalej. Znów lądowała na pupie ale się nie poddawała. Za każdym razem wdrapywała się wyżej, tym wyżej im częściej chłopiec krzyczał, że nie potrafi (oczywiście my z oddali dopingowaliśmy ją w tym samym czasie: spróbuj raz jeszcze, na pewno ci się w końcu uda, jednak podejrzewam, że chłopiec był bardziej motywujący).
Chłopiec w końcu, zapewne widząc m-kową determinację, spytał:
- Pomóc ci?
- Nie. Sama dam radę - odpowiedziała M-ka.
- Wiesz co, to ja ci dam moją strażacką drabinę - chłopiec położył niewidzialną dla dorosłych drabinę obok M-ki. A M-ka dzielnie wspinała się nadal, z drabiny nie korzystając ani przez moment.

Nagle na samym szczycie drabinek pojawiło się dwóch chłopców, a obok M-ki trzeci chłopiec zaczepił o rurę własną linę i też zaczął się wspinać tuż przy M-ce.
Normalnie (czyli w erze przed przedszkolem) M-ka poszłaby się bawić gdzieś indziej.
Ale nie tym razem.
Tym razem, M-ka sama wdrapała się na samą górę, kompletnie ignorując czterech chłopców, krzycząc:
- Udało się!!  

[prócz matczynej dumy kiełkuje we mnie obawa, że może M-ka odziedziczyła po mnie cechę p.t.: 'Coooo? Ja nie dam rady?' ;)]

2 komentarze:

  1. Uparte zwierze dobrze, poradziła sobie z płcią brzydką. Oby to się przekładało na dorosłe życie. Jedno jest pewne, ofiarąTwoja córka nie jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. po prostu wie czego chce i do tego dąży. Nic mniej, nic więcej.

      Usuń